Poniższy tekst stanowi wierną kopię tekstu z nieistniejącej już strony sp8bwr.com, właścicielem której był Andrzej SP8BWR. Klub nie rości sobie żadnych praw do poniższego tekstu i zdjęcia, a ich zamieszczenie służy upamiętnieniu wieloletniego Prezesa Klubu SP8KAF, który odszedł od nas 10.02.2022 r.
Tak zaczynałem
Wczesną wiosną 1965 r, idąc Krakowskim Przedmieściem spotkałem przypadkowo swojego Kolegę ze „szczenięcych” lat – Jurka Miśkiewicza. Zaczęliśmy gadać o czasie minionym, o przysłowiowych „starych karabinach”, o tym „…a co u ciebie?”. W pewnej chwili Jurek złapał się za głowę i zawołał ” o rany! lecę bo mam jeszcze nadajnik dla Klubu do wykończenia…!
To Jego zawołanie zelektryzowało mnie całkowicie. Złapałem Go za guzik przy płaszczu i zasypałem pytaniami. Po dalszych kilkunastu minutach wiedziałem już, że nasza rozmowa toczy się przed siedzibą Klubu Łączności LOK – SP8KAF, że On jest SP8TK, że krótkofalowcami są inni znajomi mi ludzie. W parę dni później, ok. godziny 18- tej przekroczyłem progi tego krótkofalarskiego sanktuarium , poznałem kierownika Klubu – Michała Bartnika SP8CP i dowiedziałem się iż w tygodniu następnym rozpoczyna się kurs dla takich zielonych jak ja. W poniedziałek, ponownie zasiadłem w szkolnej ławce, piszę „ponownie” bowiem szkolnych i studenckich lat miałem już za sobą, w tym czasie, kilkanaście. Patrzyłem z ciekawością na twarze słuchaczy i przyznaję, że pierwsze wrażenie było trochę dziwne – bowiem moimi kolegami byli kilkunastoletni chłopcy z tarczami szkół lubelskich na rękawach a ja w owym czasie byłem „belfrem” w jednej z lubelskich szkół średnich.
Dorosłymi osobami, w tym gronie, byłem ja i pewien Pan, którego poznałem później. Zajęcia rozpoczął Michał – SP8CP a następnymi wykładowcami byli Kazik – SP8MG i drugi Kazik – SP8AVB. Niestety klucze wszystkich trzech umilkły już na zawsze. Tak właśnie zaczęła się moja przygoda z krótkofalarstwem. Mijały tygodnie i miesiące, które odmierzane były kolejnymi poniedziałkami, środami i piątkami, w które to dni leciałem jak na skrzydłach do Klubu na zajęcia. Michał – SP8CP uczył nas telegrafii, i widać było, że w tej emisji jest całkowicie zakochany, że wszystkie inne są „be” a tylko CW jest „cacy”. Kunszt operatorski Michała podziwialiśmy podczas praktycznych pokazów pracy na radiostacji i nie kryję, że lekcje te wywoływały uczucie zazdrości i zachwytu oraz wyzwalały pytanie: …czy podołam?
Zajęcia z radiotechniki prowadzili na zmianę Kazik – SP8AVB i Jacek – SP8BAJ. Przepisy, kod Q, slang i zasady pracy na pasmach wtłaczał nam do głów Kazik – SP8MG . W tym miejscu godzi się wspomnieć, że mój dom całkowicie zaakceptował tego nowego „konika” ale Żony nie udało mi się namówić na uczestniczenie w szkoleniu. Ta akceptacja trwa do dnia dzisiejszego i za to ich kocham. Po upływie roku nastąpiło zakończenie kursu i egzamin wewnętrzny. W moim przypadku wszystko poszło OK.
Kilku kolegów egzaminu wewnętrznego nie przebrnęło i kontakt z nimi się urwał. Teraz nastąpił okres praktycznej i bardzo aktywnej pracy na radiostacji klubowej. Pamiętam te nocne godziny w Klubie, to sporządzanie grafików, które mówiły kto i kiedy pracuje, te pierwsze nieudolne łączności na CW, to pierwsze ” …CQ – twenty meter’s band” i tę tremę odbierającą rozum gdy na wołanie odpowiedział Anglik. Bałem się panicznie, że mój korespondent z Anglii słuchając mnie może pomyśleć iż ” ten język polski jest bardzo podobny do angielskiego”. Hi Hi. Mój kolega z kursu, ten drugi dorosły Pan, okazał się być lekarzem medycyny a nić przyjaźni, która nas połączyła przed tak wieloma laty trwa do dziś. Inni Koledzy, w tamtych latach dzieci, to obecnie znani i aktywni nadawcy a różnica wieku przepastna wtedy – dziś nie istnieje. To po prostu Koledzy Krótkofalowcy. Przedmiotem westchnień nas wszystkich były klubowe odbiorniki czyli Lambda V, SX28 i Hamerlund ale one nigdy nie zmieniały swojego miejsca. Z Klubu mogliśmy dostać do domu RBM1 i odbiorniki USP. Ja byłem w tej szczęśliwej sytuacji, że mój szwagier Andrzej – SP8BFF posiadał amerykański odbiornik BC-348, który to sprzęt od czasu do czasu stawał na moim biurku.
Klubowe RBM-ki i USP również pojawiały się w moim domu a ustawiane były na biurku, które pamiętało kryształkowe radia budowane przez mojego Ojca. Zdjęcia Taty siedzącego przy tym sprzęcie z archaicznymi słuchawkami na uszach zachowały się w rodzinnych zbiorach do dzisiaj. Kontakty z licencjonowanymi Kolegami klubowymi były ze wszech miar interesujące i często z wypiekami na twarzach słuchało się rozmów na tematy : anten, lamp, odbiorników, nadajników, propagacji i co tam jeszcze. Uścisk dłoni wymieniony z ówczesnymi tuzami pracy DX-owej którymi byli :Zbigniew – SP8HR, Edward – SP8CK, Władysław – SP8SZ czy Jurek – SP8TK był dla nas ogromnym zaszczytem i swoistą nobilitacją. Może to się wydawać śmiesznym ale tak właśnie to odbieraliśmy. Ci Koledzy byli życzliwi i bardzo przyjacielscy a Ich ogromna kultura osobista powodowała, że ten dystans który nas dzielił powoli się zacierał natomiast szacunek i niekłamany podziw trwa po dziś dzień.
12 czerwca 1966 r stanąłem przed Wysoką Komisją Egzaminacyjną a fakt ten miał miejsce w Klubie SP8PLU, którego siedziba mieściła się na Zamku lubelskim. Komisję tworzyli Koledzy: SP8SZ, SP8TK, SP8CK, SP8TM i SP8HR ale pierwsze sito postawił przed nami SP8TK , który zasiadł przy kluczu i rozpoczął egzekwowanie obowiązkowych 7 – miu grup. Przez oczka tego sita przeszedłem gładko i rozpoczęły się „boje” z pozostałymi Członkami Komisji. Rozmowa, tak właśnie rozmowa, przeplatana pytaniami i odpowiedziami okazała się samą przyjemnością a groźni egzaminatorzy – wspaniałymi i życzliwymi Kolegami. Patrząc na to z odległej perspektywy, myślę, że ta forma egzaminu była formą najwłaściwszą bowiem egzaminujący potrafili dostosować poziom pytań do poziomu intelektualnego zdającego. Inaczej rozmawiano z Sołtysem nadbużańskiej wioski a inaczej przepytywano inżyniera elektronika, poprzeczka dla 15 – latka była ustawiona niżej niż dla takiego starego konia jak ja. Po kilku godzinach Komisja ogłosiła wyniki : ok. 10 osób nie zaliczyło telegrafii (wszyscy podopieczni SP8CP – zdali) dalszych kilku kolegów nie zaliczyło ustnej części egzaminu a pozostali czyli ponad 60 osób oceniono pozytywnie.
Michał – SP8CP po egzaminie podpowiedział mi, mógłbym wystąpić do Ministerstwa Łączności (ono bowiem wtedy wydawało licencje) z prośbą o przydzielenie znaku z dwoma literami w sufiksie. Myśl była przednia ale też w moim pojęciu obrazoburcza, bowiem w ten sposób mógłbym być utożsamiany z doświadczonymi Kolegami, z asami polskiego krótkofalarstwa. Z tego powodu zrezygnowałem z propozycji a tym samym zdecydowałem się na znak seryjny. W następnych latach obserwowałem, z bardzo mieszanymi uczuciami, że wielu Kolegów nie miało takich wątpliwości. Hi Hi .W mojej pierwszej licencji noszącej datę 05.10.1966 figuruje znak SP8BWR i limit mocy 50 W. Mój przyjaciel Staszek (ten lekarz o którym wspomniałem wyżej) otrzymał znak SP8BWS tak więc staliśmy się prawie bliźniakami. Teraz dopiero rozpoczęły się przysłowiowe schody bowiem zaistniała konieczność pokonania bariery sprzętowej. Najpierw nad dachem zawisła antena, którą był poczciwy Windom, potem drogą bardzo pokrętną zdobyłem RBM 1 z bateryjnym zasilaczem. Zmorą tego sprzętu były bardzo nietrwałe baterie anodowe typu BAS. Po pewnym czasie byłem już posiadaczem zasilacza sieciowego a fakt ten całkowicie mnie satysfakcjonował.
Pierwsze QSO przeprowadziłem z moim przyjacielem Staszkiem – SP8BWS a miało ono miejsce 26.10.1966 r o 10.30 GMT w paśmie 3,5 MHz emisją AM, natomiast pierwszą łączność emisją CW przeprowadziłem ze stacją OK1ALD 22.01.1967 r o godzinie 20.45 również w paśmie 3,5 MHz. Poczciwa RBM-ka służyła mi przez rok a jej sygnał o mocy 1 W dotarł do prawie wszystkich krajów Europy. Niezawodny Jurek – SP8TK skonstruował mi nadajnik na pasma 3,5 i 7 MHz z lampą G807 w stopniu mocy – aaale to było radio !!! a jaka moc ?! pewno ze 30 W a jakie gabaryty – pewno ze ćwierć metra sześciennego!!! Miałem do tego odbiornik USP i antenę G5RV – świat stanął otworem. W następnych latach przez moje historyczne biurko przewinęły się odbiorniki : HRO, BC312, BC348, Lambda2 i 5 oraz konstrukcje amatorskie.
Nadajniki też były „różniste” a to z jedną a to z dwoma lampami GU50 a to z modulacją anodowo-ekranową a to z regulowaną falą nośną a to z kluczowaniem różnicowym ale niestety bez emisji SSB. Emisją SSB posługiwał się bowiem tylko jeden Kolega a mianowicie Kazik – SP8AVB. On bez wątpienia był pierwszym konstruktorem po tej stronie Wisły, któremu udało się zrobić w warunkach amatorskich nadajnik SSB z idealnie uformowanym sygnałem. Zmierzch emisji AM spowodował, że przesiadłem się na nadajniki CW i przy pomocy takiego sprzętu byłem aktywnym w eterze do 1984 r to jest do momentu gdy za sprawą mego przyjaciela Tadeusza – SP8AWL stałem się posiadaczem wzbudnicy SSB z lampą 6P15P w stopniu mocy.
Lat, gdy nadawałem tylko emisją CW nie uważam za jakieś gorsze ale nigdy nie byłem fanem telegrafii i nie przedkładałem jej nad inne rodzaje emisji. Potem przyszła era sprzętu fabrycznego, począwszy od zabytkowego SWAN-a SW240 przez TS-a 510 aż do obecnego radia którym jest IC-761. A z antenami to było tak: jak wspomniałem najpierw był Windom potem G5RV potem VS1AA, różne dipole, GP w różnej konfiguracji, Cubical Quad najpierw na 14 a potem na trzy podstawowe pasma. Obecnie mam 2 -elementową deltę. Te wszystkie lata, radia i anteny pozwoliły mi zgromadzić potwierdzenia z 335 krajów według listy DXCC. W pierwszej połowie lat 80-tych zetknąłem się z emisją FM i pasmem 2-u metrowym. Stało się to za sprawą Adama – SP8FNB ,który przestroił mi lampową FM302 i namówił do zakupienia w Oddziale PZK 9-cio elementowej Yagi wg. SP6LB. Niestety rasowego ukf-owca, Adasiowi się ze mnie zrobić nie udało. W następnych latach Adam przestrajał różne moje „wynalazki” typu FM315, 3001, 3011, ale to zawsze były radia FM. Przez pewien czas miałem IC245 z emisjami FM, CW i SSB ale to radio też mnie nie odciągnęło od pasm KF.
W połowie lat 90 -tych rozpoczęła się moja przygoda z komputerem. Będąc kiedyś w gościnnym domu Wojtka – SP8NCF dowiedziałem się iż dziennik można prowadzić przy pomocy komputera. Wojtek zademonstrował mi działanie komputerowego logu a mnie szczęka opadła do samej ziemi na widok możliwości jakie ten program posiadał. Oczywiście zostałem w ten sposób bardzo skutecznie zaszczepiony bakcylem komputerowym. Po paru dniach Wojtek obdarował mnie komputerem PC286 i czarno białym monitorem firmy IBM. Zainstalował mi DOS-a i Windowsa 3.11 oraz program do logowania wg SP4LVG. Efektem tego były codzienne czasem wielogodzinne rozmowy na neutralnym kanale pasma 2 m, które wyglądały tak: Wojtku coś się znowu porobiło….. a co widzisz na ekranie? , a ja na to :no coś lata, to naciśnij to to i to oraz enter, a gdzie jest ten enter? I mogłem tak godzinami. Wojtek słuchał, wyjaśniał, podpowiadał a ja co i raz stawiałem pytanie w rodzaju …a gdzie jest ten enter. W końcu log zaczął funkcjonować, w moim komputerze pojawiły się kolejno płyty 386, 486, Pentium , monitor zrobił się kolorowy, Windows zmienił się na 95 i 98, „inteligentnych” pytań było coraz mniej a Wojtek przestał kojarzyć małpę z znakiem SP8BWR. Z całą pewnością, gdyby nie Wojtek – SP8NCF to komputer nadal byłby dla mnie synonimem klawiatury.
Teraz swoimi problemami komputerowymi katuję Adama – SP8TDV, który podobnie jak Wojtek, nigdy nie okazał oznak najmniejszego zniecierpliwienia, nigdy nie pozostawił mnie z problemem, nigdy nie odmówił pomocy. Potrzeba „sflaszować” BIOS – Adam, potrzeba zainstalować nowe sterowniki – Adam, potrzeba rozwiązać problemy z drukarką – Adam, nagrywarka przestała działać – Adam, i tak dalej i jeszcze więcej. To właśnie Adam – SP8TDV podpowiedział mi jak zabrać się do konstruowania mojej pierwszej strony www. Boże, co ja z nią wyczyniałem ale w końcu zaistniała w sieci. Stale jednak miałem apetyt na stronę zrobioną w sposób bardziej nowoczesny. Apetyt to ja miałem ogromny ale wiedzy jak się do tego zabrać – ni w ząb. Z pomocą przyszedł mi mój klubowy kolega i w pewnym sensie wychowanek Łukasz – SQ8GHY, dzięki któremu zaistniała moja strona w obecnej formie. Ile się Łukasz przy niej napracował to wie tylko on sam, na ile dyletanckich pytań znalazł odpowiedź – też tylko on wie, a ile jeszcze przed nim pytań typu „… a gdzie jest ten enter…” Łukasz ma jednak świadomość, że moja percepcja jest już wiekowa i zachowuje stoicki spokój.
Dysponujący ogromną wiedzą Marek SP8WQX pomaga mi w moich walkach ze sprzętem komputerowym. Nigdy nie zostawił mnie na pastwę tego elektronicznego potwora, nigdy nie usłyszałem od niego, że czasu nie ma, że moje problemy są tak głupie, że aż zęby bolą. Jest zawsze pełen taktu i dobrej woli. Stwierdzam, że moi Przyjaciele „od komputera” w szerokim rozumieniu tego słowa mają jedną wspólną cechę – Oni są całkowicie pozbawieni nerwów. Jak Oni to wszystko znoszą…????
Mojej aktywności eterowej, która była mniejsza lub większa na przestrzeni tych wszystkich lat towarzyszyła aktywność w działaniach społecznych. Przez 3 kadencje byłem prezesem Zarządu Klubu SP8KAF, byłem członkiem Zarządu Wojewódzkiego PZK, przez parę kadencji byłem prezesem Zarządu Klubu SP8PLU, przez 5 lat redagowałem i prowadziłem Radioamatorskie Aktualności Lubelszczyzny emitowane raz w tygodniu na 145,250 MHz. Jestem członkiem rzeczywistym SP-DX Klubu i SP-OT Klubu, posiadam licencję z limitem mocy 500 W, odznaczono mnie paroma „błyskotkami” i nadano kilka dyplomów uznania. Mam nadzieję, że zdołam zdobyć potwierdzenia jeszcze kilku nowych krajów, mam nadzieję, że moi przyjaciele nadal będą przy mnie, mam nadzieję, że żadnemu z wymienionych wyżej Kolegów swoją pisaniną nie zrobiłem przykrości i wreszcie – mam nadzieję, że czytający te słowa nie zasnął do tej pory.
Vy 73 de SP8BWR